Tarnica

Tarnica (1346 m. n. p. m.) to najwyższy szczyt polskich Bieszczad należący do Korony Gór Polski. Korona Gór Polski to lista 28 szczytów poszczególnych pasm górskich Polski, na które w momencie jej tworzenia (1997r.) prowadził znakowany szlak turystyczny.

Na Tarnicę prowadzi kilka szlaków do wyboru (krótkie 2-3 godzinne lub znacznie dłuższe), my lubimy ten z Wołosatego przez Przełęcz Bukowską, następnie Halicz, Tarnica i powrót do Wołosatego- logistycznie najlepszy, robimy pętelkę. Szacunkowy czas przejścia to około 6-7 godzin.

Trasa naszym okiem:

Kupiliśmy bilet wstępu na szlak Bieszczadzkiego Parku Narodowego i rozpoczynamy marsz, pierwszy odcinek pokonujemy 8-kilometrową drogą szutrowo-asfaltową, która delikatnie pnie się w górę. Prowadzi wśród niewysokich drzew, obok szemrzącej rzeczki, w porównaniu z tym, co czeka nas po przejściu tego odcinka- jest on dość monotonny. Ale warto się nim cieszyć- każdy oddech wypełnia leśny zapach, w uszach pobrzmiewa śpiew ptaków, błogi spokój  i świadomość, że za niedługo przed nami kapitalne panoramy. Na trasie spotykamy siedzące na barierce betonowej drzewo, można się na chwilkę

przysiąść i zamienić z nim kilka zdań… 😉 Podobno przytulając się do drzew, czerpiemy z nich energię, która pomaga zlikwidować wiele dolegliwości natury fizycznej oraz psychicznej. Proces samoleczenia przy wykorzystaniu drzew i krzewów nazywa się drzewoterapią, inaczej też drzewolecznictwem lub sylwoterapią. Badacze z Uniwersytetu Glasgow zaobserwowali, że tereny zielone dobrze wpływają nie tylko na redukcję stresu, ale poprawiają także jakość życia oraz zmniejszają śmiertelność. Natomiast Dyrektor Centrum Systemów Zdrowia i Projektowania Teksańskiego Uniwersytetu Rolniczo-Mechanicznego, Roger Ulrich, w wyniku przeprowadzonych badań wykazał, że np. już trzyminutowy pobyt w zielonej przestrzeni pozytywnie wpływa na zdrowie człowieka, obniżając poziom stresu i ciśnienie krwi. A przed nami jeszcze dziesiątki takich „trzyminutówek” 😉 Ale wracajmy na nasz szlak…

Docieramy do wiaty turystycznej pod Przełęczą Bukowską (1107 m). Niedaleko stąd przebiega granica polsko-ukraińska, dlatego też warto pamiętać, by mieć ze sobą ważny dokument tożsamości.

Po krótkim odpoczynku, nawodnieniu, śmigamy dalej, gdyż przed nami same rarytasy pejzażowe. Po chwili wspinaczki, za naszymi plecami zaczynają ukazywać się zacne panoramy!

I będą towarzyszyć nam aż do zejścia z Tarnicy. Mijamy Rozsypaniec (1280 m. n. p. m.) i mkniemy dalej na Halicz (1333 m. n. p. m.). Na szczycie Halicza  znów chwila odpoczynku, czas na sesję zdjęciową, kilka łyków wody i drożdżówka (nigdzie nam tak nie smakują jak na bieszczadzkich trasach!).

Z Halicza szlak na Tarnicę wiedzie poprzez długi i łagodny trawers, z niego między innymi podziwiamy szczyt Kopy Bukowskiej (1320 m). Z każdym krokiem, gdy już wydaje nam się, że piękniej być może- jesteśmy zaskoczeni i wniebowzięci (z uwagi na wysokość, na której przebywamy – wniebowzięcie jakby można traktować dosłownie 😉 ), gdyż okazuje się, że może być! Krótko- jest bosko!

Docieramy do odcinka najeżonego setkami schodów, przyznajemy, że tutaj oddech zdecydowanie przyspiesza.

Jednak utrzymujemy równe tempo, nawodnienie i docieramy do przełęczy (1160 m), gdzie szlaki rozgałęziają się:

  • w prawo do góry (po schodach) niebieski szlak biegnie na szczyt Krzemienia (1335 m) i dalej na Bukowe Berdo,
  • w prawo na dół- wiedzie szlak do Wolosatego (do miejsca, w którym zakupiliśmy bilet do bieszczadzkiego Parku Narodowego i rozpoczęliśmy naszą wędrówkę),
  • I w lewo- ostatni „deszcz schodów”, którym wspinamy się, by za chwilę znaleźć się na szczycie Tarnicy!

Pogoda jest dla nas łaskawa i nasze oczy nie mogą nacieszyć się, tym co widzą! Aż żal mrugać! 😉

Na szczycie Tarnicy stoi nowy stalowy krzyż (liczący ok 8,5 metra, ważący ok. 500 kg; poprzedni złamał się wiosną  roku 2000), który został tam wniesiony przez pielgrzymów jesienią 2000r. Krzyż upamiętnia Jana Pawła II, papieża- turystę, papieża-pielgrzyma, który w roku 1953 zdobył szczyt Tarnicy po raz pierwszy.

Przy dobrej widoczności ze szczytu Tarnicy, na wschodzie, widoczny jest najwyższy szczyt Bieszczadów- Pikuj (1410 m. n. p. m.)

Nie jesteśmy mega głodni, a do Wołosatego niewiele ponad godzinka tuptania, zatem rezygnujemy z kolejnej drożdżówki, by z większym smakiem zjeść bogatą kolację- między innymi hreczanyki z sosem borowikowym, w których absolutnie jesteśmy zakochani!

Ostatni odcinek drogi prowadzi przez stary, bukowy las, a następnie przez górskie  łąki, które w lecie tętnią życiem ptaków i owadów…

To był doskonały dzień, całość trasy pokonaliśmy w nieco ponad 7 godzin. Teraz jedziemy na kolację do Przysłupu, ta kolacja nam się po prostu należy!

Do zobaczenia na szlaku!